Polecam z całego serca

Człowiek jest integralną częścią natury więc jako część tej natury może również korzystać z darów tej natury aby leczyć się na różne sposoby. Jedną z możliwości samoleczenia się jest korzystanie z roślin jakie ofiaruje nam natura. I tak po intensywnym acz bardzo krótkim poszukiwaniu odnalazłem Ibogę a lata pracy nad moim zdrowiem psychicznym duchowym fizycznym nieprzypadkowo doprowadziły mnie do spotkania z tą skuteczną i niesamowicie inteligentną rośliną. Dzięki Martinowi i Sam, ludziom dzięki którym poznałem Ibogę mogłem przejść przez proces samoleczenia na najgłębszych poziomach jakiekolwiek mogłem sobie tylko wyobrazić. Pozwoliło mi to powrócić tam gdzie umysł już nie sięga i odnaleźć siebie takiego jakiego stworzyła mnie natura. To cudowne spotkanie bo odnalazłem samego siebie i teraz wiem ,że nigdy już nie chcę siebie opuścić oraz, że chce kochać takiego jaki jestem i niczego mi nie brakuje a wszystko co spotykam w moim życiu jest po coś. Ibogę polecam szczególnie w połączeniu z właściwymi osobami, które pozwolą spotkać się z jej cudownym darem uzdrawiania, uleczania i tu mam na myśli Martina oraz Samantę, którzy w bardzo dokładny i niesamowicie spójny sposób poprowadzili mnie przez pracę samoleczenia pomagając krok po kroku przejść przez moje własne, różne wyzwania podczas ceremonii. Martin i Sam są to ludzie którzy rzeczywiście nie przez przypadek zajmują się tym czym się zajmują. Ich praca, obecność i dbanie o mnie podczas ceremonii a także przed i po niej samej były absolutnie wzorowe. Każdemu kto czuje taką potrzebę, polecam z całego serca spotkanie z ibogą właśnie w ich towarzystwie by zrobić to dokładnie tak jak zaplanował to sam szaman Moughenda a oni wykonując swoją pracę, dbają by wszystko było bezpieczne, spójne i na swoim miejscu. Z całego serca dziękuję sobie, że pozwoliłem sobie na spotkanie z Ibogą jak również dziękuję bardzo Martinowi i Sam, że pomogli mi przejść przez tą fascynującą drogę. Z całego serca polecam tygodniowe odosobnienie z Ibogą prowadzone przez Martina i Samantę. Wdzięczny Roman!